02. MOTHER LOVE BONE - STARDOG CHAMPION
Bardzo poważny kandydat do pierwszego miejsca, jednak o milimetr przegrał. Ale wciąż jest to utwór mistrzowski! Zacznijmy jednak od małej prezentacji. Mother Love Bone to kolejny owoc Seattle, oparty o byłych członków Malfunkshun, a przede wszystkim bazujący na pomysłowości i kolorowej osobowości Andrew Wood'a. Niestety Wood nie dożył wydania debiutanckiej płyty Mother Love Bone pt. Apple, gdyż zaćpał się na śmierć. Jako, że większość sceny grungowej była ze sobą zaprzyjaźniona, nie dziwi fakt, że kumple, tacy jak Chris Cornell, postanowili jakoś uczcić pamięć Wooda. W ten sposób powstał projekt Temple Of The Dog. Również Alice In Chains zadedykowało zmarłemu wokaliście utwór - Would? Z resztą Layne Staley podążył w ślady Wooda nieco ponad dziesięć lat później.
Apple okazało się wielkim sukcesem, jednak bez Wooda nie mogło być Mother Love Bone i zostaliśmy w ten sposób pozbawieni kilku zapewne rewelacyjnych wydawnictw. Sam Stardog Champion jest utworem potężnym. Od razu czuć pewną moc w nim zawartą, do tego poczucie przestrzeni, które poza Amerykanami i Australijczykami mało kto potrafi za pomocą muzyki oddać. No i oczywiście genialna gitara! Bez tego nie byłoby grunge'u. W kompozycji z wokalem Wooda, utwór nie do wyjęcia!
To mój numer jeden. Gitary mnie powalają.
OdpowiedzUsuńMnie też, ale jednak jest coś o włos lepszego.
OdpowiedzUsuńNo to wam się teraz narażę, bo zupełnie nie kumam tak wysokiego miejsca tego utworu.
OdpowiedzUsuńI zupełnie nie mam pojęcia, co szykujesz na 1 miejsce, bo z jednej strony brak na liście oczywistych wydawałoby się wykonawców, więc to może być któryś z nich (trzymany do tej pory w zanadrzu), a z drugiej strony może dasz przekornie coś tak jak teraz mniej znanego i oczywistego.
Rozumiem ze z tych "oczywistych" to Pink Floyd?
OdpowiedzUsuńPink Floyd absolutnie powinni się znaleźć gdzieś na takiej liście z kawałkiem "wish you were here", ale na pewno nie tak wysoko, więc nie ich mam na myśli. Tym bardziej że znam twoją do nich antypatię:P
OdpowiedzUsuńMyślałem raczej o Bobie Dylanie, Velvet Underground chyba też pominąłeś jak na razie. Mógłbym jeszcze paru wielkich nieobecnych powymieniać, ale tak jak już mówiłem, chyba zrobię później listę "czego mi zabrakło" i tam to wszystko wrzucę
Trzeba po prostu bylo przeprowadzic odpowiednia selekcje. Jasne, She Was Saved By Rock N Roll fajne, ale czy mistrzowskie?
OdpowiedzUsuńCo do Pink Floyd to poczekam az bede mial jebitnego kaca, zapuszcze sobie High Hopes po czym popelnie sepukku poprzez wetkniecie glowy do sracza i przyjebanie w nia klapa.
OdpowiedzUsuńVenus In Furs. W klimacie chory kołyszący (by nie powiedzieć wprowadzający w trans) riff nie ma nic lepszego. Ja rozumiem selekcja, ale taki Tyr się na liście znalazł, a VU nie, i to jest dla mnie kontrowersyjne. No ale to twoja lista:)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie :D
OdpowiedzUsuń-"Co do Pink Floyd(...)"
OdpowiedzUsuń-Nie mówię o High Hopes ani o innych nadętych kompozycjach, mówię o jednej z najpiękniejszych zahaczających o folk ballad ever.
Jak sie fonetycznie zapisuje odglos pierdniecia? :D
OdpowiedzUsuńObyś tylko nie popuścił publikując pierwsze miejsce:P
OdpowiedzUsuńTylko od Pink Floyd mnie moze posrac :D
OdpowiedzUsuńDobra, przyznaj się, że na 1 miejscu listy umieściłeś jakąś 25-minutową barokową suitę z jakiegoś mało znanego bootlega Zbigniewa Hołdysa:D
OdpowiedzUsuńTak, pod tytułem auto-fellatio bezmyślnego kabotyna w rytm sierżanta pieprza granego przepychaczem do kibla :P
OdpowiedzUsuńAle tu tłok! Black Dog to to samo, tylko trochę słabiej. Jak mi ktos powie, że nie kuma, o co chodzi z WLOL, to trzeba go będzie uśpić, niestety. Słuszne miejsce. A z kamandy Pinka Flojda, to okładka.
OdpowiedzUsuńZ VU to ja bym ewentualnie Sweet Jane, najlepiej jakiś cover. A Dylan... jeszcze się może załapać...
OdpowiedzUsuńA ja kawałka nie kojarzę, a że siedzę w robocie to do wieczora nie sprawdzę (vivat blokowanie youtube) :P Ignorancja boli, szczególnie że jakieś 90% kawałków z listy znam :\ Ciekawym także, co umieścisz na szczycie ;) Szkoda, że lista traktuje tylko o najlepszych kawałkach gitarowych, bo taki np. Charlie Winston i Like A Hobo nie zagrzałby tu miejsca :P
OdpowiedzUsuńLike a Hobo łeb urywa bezdyskusyjnie. Gitarowe kawałki, to taki skrót, myślę. Chyba chodzi o jakiś klimat - bez względu na to, na czym jest grane. O Like a Hobo po prostu nie pomyślał w nawale muzyki, bo powinien sie tu znaleźć.
OdpowiedzUsuńJest w tym pewna racja. Poza tym trzeba jakos zareklamowac.
OdpowiedzUsuń