wtorek, 2 listopada 2010

Archie Bronson Outfit - Coconut

       Tak, jak obiecałem, spieszę podać nowy wpis. Co ważne, jest to wpis muzyczny. W sensie o muzyce. A ważne, ponieważ dużo będzie o muzyce. W ogóle Nocnik w początkowych planach miał być poświęcony wyłącznie muzyce. Fap fap fap. Dość tej gadaniny, przechodzimy do właściwego wpisu. Teresa!

Archie Bronson Outfit jest mało w Polsce znaną kapelą z Wielkiej Brytanii. Zadebiutowali w 2004 roku płytą „Fur”, która mimo pewnych ciekawostek nie odbiegała szczególnie od szeroko pojętego rocka. Dopiero drugi album, „Derdang Derdang”z 2006 r.  przyniósł zespołowi większy rozgłos w ich rodzimym kraju, jednak daleko im było do mainstreamowej popularności, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich dość surowe, prawie garażowe brzmienie. Nie każdemu do gustu przypadł także wysoki, czasem krzyczący wokal Sama Windetta. Mimo to, recenzje w światowej prasie muzycznej były bardzo pozytywne, między innymi w magazynach Uncut i Mojo, które wybrało „Derdang Derdang” piątym najlepszym albumem roku 2006.

Na następne wydanie Archie Bronson Outfit trzeba było czekac aż cztery lata. Przez ten czas słuch o kapeli prawie zaginął. Jednak w marcu 2010 r. ukazał sie krążek „Coconut”. Już przy pierwszych paru sekundach ewidentny staje się powód tak długiej zwłoki – styl kapeli mocno odsunął się od wcześniejszych garażowych produkcji, pojawiło się dużo zniekształconych gitar i efektów perkusyjnych, często wręcz pływających w dodatkowych dziwnych dźwiękach. Także wokal został poddany obróbce. Wciąż słychać, że to Windett, jednak już nie wydziera się mniej lub bardziej w oderwaniu od reszty muzyki, teraz jego śpiew jest integralną częścią swoistej ściany dźwięku.

Stylowo „Coconut” mocno różni się od poprzedników. Teraz mocno powiewa psychodelą, momentami budzi mocne skojarzenia ze stoner-rockowym Monster Magnet (co prawda nie z przećpanym geniuszem z okresu Superjudge) jak w utworze Magnetic Warrior, momentami można dosłyszeć nawet pewne funkowe elementy, choćby w kawałku Shark’s Tooth. Nie zabrakło jednak rozwiązań w stylu indie (do którego niektórzy zaliczali wcześniejsze płyty Archie Bronson Outfit) jak w kawałku Chunk (który akurat mnie kojarzy sie ze graniem kapeli Hot Chip), jednak są one mocno zakamuflowane.

Mimo takiej różnorodności, „Coconut” jest płytą bardzo spójną brzmieniowo i zdecydowanie godną polecenia. Spodoba się zarówno szaremu miłośnikowi indie rodem z MTV, jak i słuchaczom gustującym w klimatach psychodelicznych czy nawet amatorom elektroniki. Szkoda tylko, że Archie Bronson Outfit jest tak słabo znane w Polsce.

2 komentarze:

  1. dużo o muzyce - hell yeah! :) dalszy komentarz uważam za zbędny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pojawi sie wiecej ciekawych rzeczy, to nie omieszkam o nich napisac. Czaje sie na nowe wydawnictwo ze strony Sheavy i Kasabian ;)

    OdpowiedzUsuń